sobota, 24 stycznia 2015

Jak być szczęśliwym człowiekiem.

Pewnie wielu z Was zadawało sobie nieraz to pytanie. Co zrobić by być szczęśliwym? Nie ma na to pytanie prostej odpowiedzi, ani uniwersalnej recepty. Dlaczego? Bo każdy z nas jest inny i co innego go cieszy. Przypominają mi się rozmowy przy piwie z kumplem, kiedy to próbowałem go namówić by zmienił swój styl życia, bo przecież tak się nie da, siedzieć w domu i wychodzić raz w tygodniu z grupką przyjaciół. Wtedy jeszcze nie rozumiałem jak to działa. Wielu ludzi uważa, że osoba szczęśliwa ma w pizdu znajomych, jest w centrum uwagi, uwielbiana przez wszystkich dookoła, och jaki on fajny! To nie prawda. Nie każdy tak ma. Faktem jest natomiast to, że jeśli nie czujesz się szczęśliwym człowiekiem to musisz coś zmienić a nie tkwić w tym stanie. Najlepsze zmiany to te drastyczne, bo najszybciej można odczuć efekty tych zmian, co pchnie Cię dalej. A jak już zaczniesz to nic tej machiny zmian nie powstrzyma. Moją główną pasją przez ostatnie lata jest samorozwój, więc trudno bym nie wspomniał o tym na swoim blogu. Więc od czego zacząć?

1. Doceń to co masz.
Jeśli jesteś zdrowy, to jesteś naprawdę bogatym człowiekiem. Masz oboje rąk i nóg, nie masz defektów w swoim wyglądzie to jest niesamowity dar, doceniaj to każdego dnia, gdyż nie każdy to ma. 

2. Pracuj nad sobą. 
Nikt nie jest idealny ale w tym zakresie możesz sam zrobić niesamowicie dużo. Ważne byś czuł się dobrze we własnym ciele. Ćwiczenia w domu w zupełności wystarczą. Zwróć uwagę na swoje ubranie, fryzurę. Dzięki temu poczujesz się pewny siebie przez co inni będą Cię inaczej traktować.

3. Pieniądze i życie zawodowe
To nie prawda, że pieniądze dadzą Ci szczęście. Pieniądze są bardzo ważne, jednak nie dadzą Ci szczęścia, ani spełnienia. Musisz robić coś co kochasz, czym się pasjonujesz, nie osiągniesz nigdy sukcesu i nie będziesz dobry w czymś co Cię nie interesuje. Dlatego miej pasję, znajdź sobie coś co Cię interesuje i co będzie Cię uszczęśliwiać.

4. Pasje.
Ludzie bez pasji są nudni. Jeśli Twoją jedyną pasją jest siedzenie przed kompem, przeglądanie kwejka i oglądanie seriali, to nie będziesz dla innych zbyt interesującą osobą. Mając pasję, możesz się nią dzielić z innymi. A i Tobie zgłębianie tematu będzie sprawiać przyjemność. Mnie na przykład pasjonuje między innymi astrofizyka... brzmi trochę strasznie, ale to bardzo ciekawy temat i nie trzeba być umysłem ścisłym by było to ciekawe. Wielu osobom podobał się ostatni film Nolana "Interstellar" a z astrofizyką mieli wcześniej do czynienia tyle co ja z abstynencją. Albo nie wiem, inny przykład tu bardziej dla facetów. Naucz się tańczyć. Tańczący facet to jest taki +, będziesz lepszy niż 90% kolesi którzy nie umieją tańczyć albo wstydzą się nauczyć ;)

5. Rób rzeczy których się boisz.
Przez takie działania każda następna przeszkoda staje się o wiele mniejsza. Po czasie zauważysz, że coś co kiedyś było dla Ciebie bardzo stresujące i wiele od Ciebie wymagało, stało się całkiem normalne i nie jest żadnym problemem a wręcz sprawia Ci satysfakcje i dobrze się przy tym bawisz. Wiem po sobie :)

6. Relacje międzyludzkie.
Skoro nie czujesz się szczęśliwy w swoim obecnym otoczeniu to czas się z niego wyrwać. Nie oznacza to, że musisz zrezygnować ze starych relacji. Powiedzieć wszystkim kumplom, wypierdalać, teraz mam nowych znajomych a was już nie lubię, nie. Ale warto spróbować wyjść na imprezę z osobami które mało znasz, prawdopodobnie okażą się fajnymi ludźmi i może będzie to początek nowej przyjaźni. Na pewno się tego nie dowiesz jeśli nie zaryzykujesz i będziesz grał w World of Warcraft całymi dniami.

7. Związki
Jeśli spełniasz się w wyżej wymienionych rzeczach, to nie powinieneś mieć żadnego problemu z tym aspektem. Problem, gdy nie możesz sobie znaleźć drugiej połówki pojawia się wtedy gdy zaniedbujesz te rzeczy. Jeśli nie jesteś szczęśliwy samemu to jak możesz obdarować szczęściem drugą osobę?


wtorek, 16 grudnia 2014

Bez pierdolenia się w cenzurę.

"No wreszcie chłopie", krzyczy mój mózg, uradowany faktem, że postanowiłem napisać notkę w starym stylu. Bez pierdolenia się w cenzurę, chociaż moi czytelnicy wspominali coś że: "za dużo przekleństw", jednak przelewam na papier swoje myśli, a ich nie cenzuruję, więc będzie tak jak ja chcę i chuj. Nie pisałem o sobie od ponad roku, będąc zbyt pochłoniętym sprawami, których nagromadziło się wręcz przytłaczająco wiele. Mógłbym wyjebać tutaj tekst na trzy strony o tym co się działo przez ten rok, ale są to sprawy zbyt osobiste by pisać o nich publicznie. Chociaż niejeden by się pewnie spuścił z podniecenia, bo co chłop odjebał to ja nawet nie...
Zamiast tego napiszę co się zmieniło, gdy koniec końców wróciłem do punktu wyjścia... (chociaż nie do końca).

1. Mam umowę o pracę. A tak, po czterech latach zapierdalania postanowiłem zacząć normalnie pracować, co prawda póki co za mniej niż wcześniej, ale jak przeliczyć to wszystko to wychodzi na to samo, mniej do łapy ale są inne profity. Chociażby to, że nie muszę stać w kolejce do bezrobocia z resztą ludzi których mi nawet nie żal ;)

2. Gdybym nie był już zbyt leniwy, by się gdziekolwiek ruszyć na nogach, kupiłem sobie samochód. Po kilku miesiącach jazdy stwierdzam, że dokonałem zajebistego wyboru i mój Fiat Bravo z 2000r. to świetny samochód. Tym co spodziewali się Audi albo BMW i teraz są zawiedzeni, serdeczny chuj w dupę.

3. Jest jedna zajebiście ważna rzecz której się nauczyłem. Eliminować ze swojego otoczenia ludzi którzy ciągną mnie w dół. Po spędzeniu wieczoru z takimi ludźmi, człowiek budzi się w podłym humorze, bez pewności siebie i chęci by coś zmieniać. Bo jak inaczej może skończyć się wieczór wysłuchiwania jak to jest źle i do dupy, no jak? Pewnego dnia pomyślałem sobie: "Stary, po co ci tacy znajomi? Znajdziesz sobie lepszych.". To było ciężkie i trudne na początku, ale teraz już nawet nie potrafiłbym do tego wrócić. A nowi znajomi znaleźli się szybciej niż się tego spodziewałem. To okrutne, ale każdy jest w pewnym stopniu egoistą i powinien chcieć dobrze przede wszystkim dla siebie samego. Inna sprawa, że jeśli sam siebie nie szanujesz, to inni też nie będą cię szanować. Szanuj siebie i swój czas, nie marnując go na bezwartościowe relacje.

Dość ssania pałki na dziś i tak już teraz większość, po przeczytaniu tego wpisu, będzie mnie miała za zarozumiałego kretyna. Ale chyba wiecie, że mało mnie to obchodzi. (A tak serio to mi się już nie chce) Będą jeszcze życzenia w święta, więc to nie koniec.

piątek, 6 września 2013

"Winter is Coming"

Wracam do domu późną porą, wieje lekki, ciepły wiaterek. Światła latarni rozświetlają drogę przede mną, co bym lekko podchmielony, nie znalazł się niechcący w pobliskim rowie. Niby noc jak każda poprzednia tego lata, jednak jest w niej coś innego. To liście, i to nie takie które spadają z drzew po letniej burzy, są to liście które mówią: "winter is coming". Jesień niebawem. Dni są coraz krótsze, a spódniczki coraz dłuższe. Wkrótce przesiadywanie na boisku do późna, przestanie być komfortowe, bo w dupę zimno i nie zawsze jest się do kogo przytulić. To lato było dla mnie jednym z najlepszych jak dotąd, sporo się działo, ale mam wrażenie, że mogło więcej. A więc z racji tego, postanowienie na rok przyszły. Ma się dziać, i to dużo! I ja już się o to postaram :)
Ave lato 2013.

piątek, 3 maja 2013

Ekscytująca nocka

Noc około trzeciej. Powoli człapię sobie w stronę domu, wracając z imprezy. Delikatna mżawka przyjemnie zwilża mi twarz… No niestety nie. Bliżej prawdy byłoby, gdybym napisał że pizdzi jak diabli, a moja wodoodporna, skórzana kurtała, przecieka niczym Titanic po starciu z górą lodową. Do tego się błyska...

Wchodzę do domu, zdejmuję mokre ciuchy rzucając je niedbale na krzesło. Kładę się do łóżka… 3:15, 3:30, 3:40 kurwa nie zasnę. No nic, pozostaje odpalić kompa i połazić po necie… Internetu nie ma! Burza, radiówka... ehm no tak.

Słyszę mlaskanie jęzorem, pies nie śpi i liże się tam gdzie ja sam nie jestem w stanie się polizać. Zauważył że nie śpię, zerwał się z podłogi mając zamiar chyba dać mi do zrozumienia, że chciał by wyjść na dwór. Ślizgając się i tłukąc pazurami o panele z pełnym impetem wjebał się w zamknięte drzwi, robiąc przy tym tyle hałasu i zamieszania, jakiego nie mogło by wywołać nawet wrzucenie pięciozłotówki między Żydów. Wiedziałem, że nie jestem już jedyną osobą w domu która nie śpi. 

Wychodzę z nim na korytarz i zmierzam w stronę kuchni by wypuścić go do ogrodu. Pociągam nosem i czuję że… coś jebie. Mój wzrok pada na psią miskę. Max ma w zwyczaju zostawiać sobie kolację „na później”, jednak gdy kolacja liczy sobie dwa dni, w misce można gołym okiem obserwować cywilizacyjny rozkwit małej koloni "czegoś". Biorę miskę, wyrzucam żarcie i myję ją. Za długo leżało to się nie dziwię. Oczy psa mówią jednak co innego.

- Winę za popsucie się mojego żarcia, ponosi tylko i wyłącznie zawarty w jedzeniu makaron, którego i tak nigdy nie jem, wyjadając samo mięso. Jest on całkowicie zbędnym składnikiem. Miskę, drogi właścicielu, powinieneś napełniać mi samym mięsem, ewentualnie kawiorem.

Nakładam mu do miski to samo żarcie, które jakimś cudem w lodówce przetrwało destrukcyjne działanie makaronu. Pies wącha żarcie, podnosi na mnie wzrok, jak gdyby chciał powiedzieć.

- Ej nie no serio, znowu to samo?

- No jedz - mówię do psa.

 Pies patrzy, to na miskę, to na mnie. I znów rzuca mi wymowne spojrzenie 

- No chyba ty!
 

Przypominam sobie, cel mojej wędrówki w tę stronę domu, miałem dziada wypuścić. Otwieram psu drzwi, nawet nie merda ogonem, chyba się obraził. Na dworze nadal leje. Może chociaż już jest Internet. Błysk, jebudup. Ja pierdole…

Na szczęście mam na dysku nowy odcinek Gry o Tron, którego jeszcze nie zdążyłem obejrzeć, jakoś przetrwam.